No i jest rozdział drugi! Strasznie się nad nim namęczyłam, ale warto było, bo (moim skromnym zdaniem) jest o wiele ciekawszy od pierwszego. Nie przyzwyczajajcie się do tak szybkiego dodawania notek, bo nie wiem czy w późniejszym czasie będzie tak samo...
Miłego czytania! :)
Cherelock
Rozdział
2: Sierota
Hermiona spojrzała na profesora,
kołysząc Amie uspokajająco.
- Co ma pan zamiar zrobić?
- Zostawi się ją w sierocińcu i wrócimy
do Hogwartu.
Hermiona zaskoczona spojrzała na niego z
wyrzutem.
- Nie ma takiej opcji. – odpowiedziała,
zapominając, że mówi do swojego nauczyciela.
– Odmawiam zostawienia jej w sierocińcu. Ona jeszcze nie ma trzech lat!
- To pani mnie zapytała, co mam zamiar
zrobić!
- Ale nie myślałam, że zdecyduje się pan
na coś takiego! Jest pan bez serca… O, zapomniałam! Nie powinnam oczekiwać
niczego lepszego po Severusie Snape’ie.
Oczy Snape’a błysnęły gniewnie.
- Nie zapominaj się…
- Bo co? Odejmie mi pan punkty?
Zabieramy ją ze sobą do Hogwartu.
- Ty chyba nie mówisz poważnie? To
mugolka…
- Odmawiam zostawienia jej tutaj,
profesorze Snape! Czy się to panu podoba, czy nie!
Amie zaczęła płakać w ramionach
Hermiony.
- Dlaczego krzyczysz?
- Och Amie, przepraszam… - powiedziała
łagodnie, rzucając Snape’owi ponure spojrzenie.
Dziewczynka podniosła swój wzrok na
profesora Snape’a i nieoczekiwanie wyciągnęła ręce w jego stronę. Hermiona
spojrzała na nią.
- Chcesz iść z nim?
- On jest mily.
Hermiona, nie mogąc powstrzymać
uśmiechu, podała mu Amie, ale odmówił wzięcia jej na ręce.
- Ona domaga się pana.
- Granger…
Amie zaczęła znowu płakać.
- Przez pana płacze. – powiedziała,
wpychając mu Amie w ramiona.
Severus przyglądał się jej przez chwilę.
Przestała płakać i ułożyła swoją główkę na jego ramieniu. Włożyła kciuk do buzi
i zasnęła. Hermiona skrzyżowała ręce na piersiach.
- Więc nadal chce ją pan zostawić w
sierocińcu?
Severus zmroził ją spojrzeniem.
- Wracamy do Hogwartu. Chwyć mnie za
ramię.
Posłuchała się go i aportowali się do
Hogsmeade. Drogę do Hogwartu przebyli w ciszy, a Severus niósł Amie na rękach.
- Późno już. – zauważyła Hermiona.
- Dyrektor mnie oczekuje.
Hermiona potaknęła.
Sala Wejściowa Hogwartu była ciemna i
cicha. Gryfonka nie była przyzwyczajona do widoku szkoły tak dziwnie spokojnej.
Severus bez słowa skierował się w stronę gargulca, który strzegł wejścia do gabinetu
dyrektora. Wymamrotał hasło i posąg ukazał przejście.
Hermiona podążyła za nim.
Profesor McGonagall również była tam
obecna. Wyglądała na zdziwioną, widząc Severusa z małą na rękach.
- Dobry wieczór profesor McGonagall,
profesorze Dumbledore. – przywitała się Hermiona.
- Panna Granger… Więc to panią Voldemort
zaatakował tego wieczoru.
- Tak. Całkowicie zniszczył całą moją
dzielnicę, ale jest tu jedna ocalała. Muszę państwu podziękować, bo gdyby nie
profesor Snape, już byłabym martwa.
- Baliśmy się, że coś takiego może mieć
miejsce. Kiedy doszły mnie słuchy o ataku na Ministerstwo, natychmiast wysłałem
Minerwę do Nory i Severusa do pani.
Hermiona przyjrzała się Dumbledore’owi .
Wyglądał na bardzo zmęczonego i starszego niż zwykle. Severus odłożył swój
ciężar na fotel. Lekko się poruszyła, ale nie obudziła się.
- Znalazłem ją zamkniętą w szafce w
jednym z domów. Jej rodzice zostali zamordowani przez Śmierciożerców. Gdy mnie
zobaczyła, strasznie krzyczała i użyłem wszystkich dostępnych mi środków, by
uwierzyła, że nie chcę jej zrobić krzywdy, a Granger nalegała, żeby ją tutaj
zabrać.
- Znam ją. Nazywa się Amelie de Chatres,
ma trzy lata. Po traumie, jaką przeżyła to nie byłby najlepszy pomysł, żeby ją
tam zostawić albo oddać do sierocińca. Mogę się nią zaopiekować. Ufa mi.
- Jednakże to mugolka… - zaczęła Minerwa.
- Niech mi pani wybaczy, że przerywam,
pani profesor, ale osoby przez nas nazywane mugolami nie są pozbawione potencjału
magicznego. Ich magia nie obudziła się, to wszystko. Według niektórych, może
ona się rozwinąć. Jak w takim razie wytłumaczyć to, że jestem czarownicą? Jeśli
Amelie będzie tutaj mieszkać, jej magia może się obudzić. Tak czy siak, nie
zostanie ze mną tutaj dłużej niż roku. Potem zabiorę ją ze sobą.
- Pani intencje są bardzo szlachetne,
panno Granger. – powiedział Dumbledore. – Jednakże nie możemy pozwolić, aby uczennica,
zwłaszcza Prefekt Naczelna miała dziecko pod opieką. To fatalne wpłynie na
twoją naukę.
- Zapewniam pana, że nie.
- Przykro mi, panno Granger, ale
odpowiedź brzmi nie.
- Amie nie ma zaufania do nikogo innego…
- błagała rozpaczliwie.
Dziewczynka w tym momencie się obudziła.
Rozejrzała się wokół i, dostrzegając Albusa i Minerwę przed sobą, skuliła się,
zaczęła płakać i wołać Hermionę.
- Miona…
- Amie, jestem tutaj… - powiedziała
Hermiona, biorąc ją na ręce.
- Kim oni są?
- Te osoby są miłe. Chcą nam pomóc.
Prawda profesorze Dumbledore?
Albus spojrzał na Minerwę i Severusa,
którzy wzruszyli ramionami.
- Myślę, że nie mamy wyboru, profesorze.
– powiedział Severus.
Na dźwięk jego głosu, Amie wyrwała się
Hermionie i podbiegła do niego, uczepiając się do jego nogi. Severus z
westchnieniem podniósł ją i dziewczynka wtuliła się ufnie w niego. Hermiona
uśmiechnęła się ironicznie.
- Nasz mały aniołek przywiązał się do
swojego wybawcy. – powiedziała.
- Najwyraźniej. – przytaknął Dumbledore
z uśmiechem błąkającym się pod jego niebieskimi oczami.
Severus rzucił mu mroczne spojrzenie.
McGonnagall zainterweniowała.
- Oto rozwiązanie problemu. Severusie,
ty możesz zaopiekować się tym dzieckiem.
- Nawet o tym nie myślcie!
- Pozwól mi skończyć. Regulamin zakazuje
pannie Granger opieki nad dzieckiem, ale nauczyciel może mieć dziecko pod
opieką. Zakwaterujesz Amelie u siebie i panna Granger będzie mogła się nią
opiekować w swoim wolnym czasie.
- Proszę, problem rozwiązany. –
zaaprobował Dumbledore.
- Albusie! – zaprotestował Severus. –
Nie mogę…
- Chyba nie chcesz zostawić panny de
Chatres na pastwę losu, prawda? Panno Granger, został tydzień do rozpoczęciem
roku szkolnego. Proponuję, żeby została pani tu na ten czas, aby opiekować się
panną de Chatres , a do tego czasu zamieszka pani w swoich pokojach Prefekt
Naczelnej.
- Bardzo panu dziękuję. Jutro uprzedzę
Harry’ego i Rona, żeby się o mnie nie martwili. Mogę pana jeszcze o coś prosić,
dyrektorze?
- Słucham.
- Czy mogę zabrać Amie do siebie na ten
tydzień?
- Oczywiście! Minerwo, zaprowadź proszę
pannę Granger do jej pokoi i pokaż ej wszystko.
Hermiona wzięła Amie na ręce i opuściła
gabinet dyrektora z profesor McGonnagall.
Albus odwrócił się w stronę Severusa, który
wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować. Kolejny raz Albus podjął jakąś decyzję,
nie pytając go o zdanie.
- Nie rób takiej miny, Severusie! To
najlepsza opcja dla tej biednej małej.
- Wątpię.
- Wszyscy byliśmy tego świadkami! Ta
mała całkowicie ci ufa. Przeszła szok i zostawienie jej, tak jak chciałeś to
zrobić, wyrządziłoby jej wielką krzywdę. Jest bardzo wrażliwa. Skoro może
odzyskać jakąkolwiek równowagę poprzez kontakt z tobą, oczywiście z pomocą
panny Granger, to tego jej życzę z całego serca.
- Zapomniałeś o pewnym detalu. Granger
będzie musiała przebywać dość często w moich kwaterach. Pomyśl o
konsekwencjach, jakie to spowoduje!
Albus uśmiechnął się. Severus zaakceptował
opiekę nad Amelie bez żadnego sprzeciwu. Wygrał tę potyczkę.
- Severusie, myślę poważnie o zajęciu
przez ciebie stanowiska profesora Obrony Przed Czarną Magią. Do teraz nie
znalazłem nikogo na te miejsce, a Remus Lupin nie chce wrócić.
- A co z Eliksirami? – zapytał Severus
szczerze zdziwiony propozycją Albusa.
- Pozostaniesz nauczycielem Eliksirów.
Pozwól, że wyjaśnię. Jeśli się zgodzisz, zaaranżuję plan lekcji tak, abyś z
każdą klasą miał dwie godziny pod rząd, jedną na Obronę Przed Czarną Magią, a
drugą na Eliksiry. Jednakże musiałbyś wybrać asystenta z pośród studentów, żeby
pomagał ci z nadwyżką pracy. Twój asystent musi być uczniem siódmego roku i musi
być zdolny…
- Chyba zaczynam rozumieć, o co ci
chodzi. – powiedział Severus. – Granger, tak?
- Dokładnie. Panna Granger jest naszą
najzdolniejszą uczennicą i Prefekt Naczelną. Co więcej, będąc często w twoim
towarzystwie, będzie mogła opiekować się Amelie, pomagać tobie w przygotowaniu
się do zajęć i poprawianiu prac.
- Co do ostatniego, to wolałbym, żeby
zostawiła to mnie. Obawiam się ocen, które mogłaby wystawić swoim przyjaciołom.
- Dlaczego tak sądzisz? Panna Granger
jest bardzo odpowiedzialna. Teraz radzę ci udać się na spoczynek. Jest już praktycznie
środek nocy.
Severus wycofał się z gabinetu. Albus opadł
na fotel, a uśmiech nie schodził mu z ust. Przybycie Amelie wywróciło do góry
nogami porządek w Hogwarcie, ale może pomóc Severusowi się zmienić. Jest taki
mroczny i niespokojny.
Minerwa pokazała Hermionie pokój
Prefekta, który znajdował się nie tak daleko od wieży Gryffindoru i naprzeciwko
pokoju jej współlokatora.
- Kto będzie drugim Prefektem ? –
zapytała zainteresowana.
- Myślę, że nie będzie pani zadowolona…
- Myślę, że nie będzie pani zadowolona…
- Draco Malfoy?
- Tak. Severus bardzo nalegał na jego
kandydaturę na Prefekta Naczelnego. Sądzę, że nie brał pod uwagę, że najlepszą
uczennicą Hogwartu jest Gryfonka i, że to ty zostaniesz Prefektem Naczelnym…
- Nie boję się go. Malfoy musi
zachowywać się spokojnie podczas tego roku.- odparła Hermiona. – Nie mam
zamiaru znosić żadnych obelg pod moim adresem.
- Proszę się nie martwić. Wie pani, że
może na mnie liczyć w razie problemów.
Hermiona spojrzała na Minerwę ze
zdziwieniem. Jej opiekunka ma zamiar bronić jej przed Malfoy’em? Dobrze wiedzieć.
Ułożyła Amelie na swoim łóżku.
- Gdzie będzie pani spała?
- Na kanapie. Jutro umieszczę łóżeczko
dla dziecka obok mojego, by czuwać na Amie.
- Niech pani jutro poinformuje swoich
rodziców.
- Tak. Już i tak umierają ze strachu
dlatego, że jestem tak blisko Harry’ego. Po dzisiejszym ataku, spanikują.
- Prozę nie żartować, panno Granger.
- A co powinna robić, pani profesor?
Płakać? To nie w moim stylu. Harry potrzebuje zarówno mnie jak i Rona, a
panikując nie pomożemy mu w żaden sposób.
- Jest pani odważna, panno Granger. To
dzięki takim osobom jak pani, uda nam się pokonać Czarnego Pana.
- Dziękuję, profesor McGonagall.
- Dobranoc, panno Granger.
- Dobranoc, pani profesor.
Hermiona obudziła się z powodu płaczu,
który dochodził z sypialni. Wstała i podążyła w tamtym kierunku. Amelie rzucała
się w łóżku, krzycząc i płacząc.
- Mamusiu! Tatusiu! Aaaaaa!!!
- Amie! Obudź się! Kochanie, masz
koszmar!
Amelie poderwała się, budząc, ale nie
rozpoznała miejsca, gdzie się znajduje i zaczęła płakać jeszcze bardziej.
Hermiona wzięła ją na ręce.
- Amie, cicho, jesteś już bezpieczna.
- Chcem zobacyć milego pana…
- Profesora Snape’a? Chcesz go widzieć?
Kiedy dziewczynka spojrzała na nią bez
zrozumienia, Hermiona powtórzyła.
- Pan, który cię uratował, nazywa się
Severus Snape.
- Sev…
- Możesz na niego mówić Sevcio, jeśli
chcesz. – oznajmiła Hermiona pod wpływem chwili.
Po
tym wszystkim, pomyślała Hermiona, nie powinna go nazywać profesorem
Snape’em.
- Chodź, pójdziemy do niego.
Amelie wyszła z Hermioną z pokoju,
ściskając ją za szatę.
Severus nie spał, wiedząc, że traci
cenne godziny snu. Rozmyślał nad wydarzeniami ubiegłego wieczoru. Chociaż
ciężko mu było przyznać, był związany z Amelie de Chatres i zaakceptował opiekę
nad nią, mimo że nie miał za bardzo wyboru.
W przeciwieństwie do ciągłego znoszenia
Granger… Była strasznie nieznośna i bezczelna w całej swojej okazałości.
Ewidentnie Potter i Weasley mają na nią zły wpływ. Będąc nauczycielem, zauważał
zmiany, jakie zachodzą w uczniach od dzieciństwa do dorosłości. Potter i Weasley
byli przekonani o swojej wspaniałości, zwłaszcza Potter. Zawsze arogancki i
lekceważący regulamin, tak samo jak ojciec, James Potter. Weasley wspierający
Pottera we wszystkich przygodach, tak samo buntowniczy jak jego bracia,
bliźniacy Weasley. Jeśli chodzi o Granger… Mózg Złotego Trio. Bez niej,
wszystkie ich plany ległyby w gruzach. Dzięki swojej encyklopedycznej wiedzy
zawsze wyciągała ich z najgorszych sytuacji. Nie mógł marzyć o lepszym
asystencie. Oczywiście, gdyby nie Amelie, musiałby wybrać Malfoy’a. Już od
dawna musi popierać jego arogancję i wyższość czystej krwi. Był faworyzowany
przez ostatnie lata, ale teraz będzie rywalizował z genialną Gryfonką. Jeśli
Malfoy zostałby wybrany, trio musiałoby zacząć się martwić, wiedząc, że jest
protegowanym swojego profesora. Kolejny powód, aby go nie brać na asystenta.
Jego rozmyślania skupiły się na Granger.
Była więcej niż inteligentna, była utalentowana w każdej dziedzinie. W tym
wieku, jej wzrok stracił na beztrosce dziecinności, ustępując miejsca
dojrzałości, kiedy stanęła naprzeciwko takiemu zagrożeniu jak Voldemort. Tego
wieczoru powinna zginąć, stając z nim twarzą w twarz. Wysłał w jej kierunku
Cruciatusa, strącając z miotły i powodując, że spadła w pustkę. Gdyby nie jego
refleks, żeby rzucić zaklęcie Kameleona i czar lewitujący na siebie, aby ją
złapać, zginęłaby. Dzięki temu, że nie widziała, kto ją ratuje, komu zawdzięcza życie, przylgnęła ciasno do niego. Zmieniła się znacznie: jej długie włosy
opadły na plecy, a ona całkowicie się rozluźniła, nie puszyły się jak zwykle,
tylko były uroczo falowane…
Pukanie do drzwi wyrwało go z myśli, w
które niebezpiecznie się zagłębił. Wstał, aby otworzyć.
Amelia wolała się przejść, więc po
drodze zaciekawiona podziwiała zbroje i dekoracje zamku. Nie martwiła się, wiedząc,
że Hermiona jest obok. Gryfonka zapukała do drzwi profesora Snape’a, a on
otworzył kilka sekund później. Znalazła się naprzeciwko umięśnionego torsu w
czarnej koszulce, więc odwróciła wzrok, czerwieniąc się przy tym po cebulki
włosów. Okrzyk radości przywrócił ją do rzeczywistości.
- Sevcio! – zawołała Amelie, rzucając
się w kierunku nóg Severusa.
Severus zmarszczył brwi i spojrzał na
Hermionę, która uśmiechała się niewinnie. Zbyt niewinnie.
- Zakładam, że to ty wymyśliłaś to
błazeńskie zdrobnienie?
Hermiona przytaknęła.
- Tak… Amelie nie zna pana imienia… I
nie mogła wymówić Severus, więc… Nie będzie przecież mówić do pana profesor
Snape!
- Co tu robicie tak późno?
- Miała koszmar i chciała pana widzieć.
Severus skierował wzrok na Amelie.
- Mogem tu spać?
- Nie jestem pewny, czy to dobry pomysł.
Amelie spojrzała na niego, nie
rozumiejąc. Hermiona zainterweniowała.
- Jeśli lepiej się czuje z panem, to
może…
- Nie.
- Ale… Nie może jej pan tego zabronić!
Ona pana potrzebuje.
Amelie wychyliła się zza jego spodni.
- Mogem tu spać?
Spojrzała na niego wielkimi niebieskimi
oczami.
- Przecież i tak za tydzień będzie tu
mieszkać.- zakończyła Hermiona, wzruszając ramionami.
Severus westchnął zrezygnowany.
- Dobrze. Niech będzie. Amelie, chodź.
Wziął ją za rękę i ułożył w swoim
wielkim łóżku. Amelie westchnęła, przytuliła się do poduszki większej od niej
samej, wepchnęła do buzi kciuka i natychmiast zasnęła.
Hermiona uśmiechnęła się.
- Myślę, że ona całkowicie pana
zaakceptowała.
- Kiedy będę potrzebował twojego zdania,
Granger, dam ci zna. Do tego czasu się zamknij.
- Ma pan zły humor. – stwierdziła.
- Zauważyłaś w oparciu o swoją inteligencję?
- Nie musi być pan taki nieuprzejmy! –
wymamrotała zirytowana Hermiona.
Opuściła komnaty, nie oglądając się za
siebie, ale nie trzasnęła drzwiami, żeby nie zbudzić Amelie.
Następnego ranka Hermiona obudziła się,
bo ktoś ją głaskał po policzku. Otworzyła oczy i zobaczyła niebieskie
spojrzenie dziewczynki. Uśmiechnęła się.
- Witaj Amie!
- Miona!
Amelie rzuciła jej się w ramiona i dała
buziaka w policzek.
- Gdzie jest profesor Snape?
- Sevcio ceka na ciebie!
Hermiona wstała, ale nie miała zamiaru
się ubierać. Wzięła po prostu szlafrok, żeby trochę się zakryć. Weszła do
salonu.
- Dzień dobry profesorze Snape. –
przywitała się chłodno.
- Amelie upominała się o ciebie.
- To miło z pana strony, że się nią pan
zaopiekował!
Poczuła szarpnięcie za szlafrok i
opuściła wzrok, unosząc kąciki ust w uśmiechu.
- Co jest?
- Glodna!
- Okej. Pozwól mi się ubrać i dołączę do
ciebie w Wielkiej Sali. Pójdziesz tam z profesorem.
- Tak!
Amelie podreptała beztrosko do Severusa
i Hermiona zauważyła, że ciągnie za sobą wielką poduszkę.
- Co ona robi z tą poduszką, która jest
większa od niej?
- Nie chciała jej puścić rano. –
wyjaśnił Severus. – Zdecydowałem jej ją zostawić.
- Rozumiem… Dobrze, dołączę do was w
Wielkiej Sali
Kiedy się pojawiła, zauważyła obecność
kilku nauczycieli. Przywitała się z nimi ciepło i z uśmiechem na ustach, a oni złożyli
jej wyrazy współczucia z powodu jej przyjaciół mugoli. Amelie kleiła się do
Severusa, onieśmielona przez obcych.
Dumbledore zaprosił ją do ich stołu,
więc usiadła obok Severusa i wzięła Amelie na kolana. Dziewczynka przycupnęła i
Hermiona dała jej płatki, a sama zwróciła się do profesora Dumbledore’a.
- Profesorze Dumbledore, mogłabym prosić
pana o przysługę?
- Słucham, panno Granger.
- Chciałabym wrócić do siebie. Muszę
zadzwonić do rodziców, by ich uprzedzić i załatwić kilka spraw. Potem
chciałabym też zobaczyć się z Ronem i Harry’m, muszą się strasznie martwić.
- Dobrze. Profesor Snape zajmie się
panną de Chatres podczas twojej nieobecności, a profesor McGonagall będzie ci towarzyszyć w
wyprawie.
- Dziękuję profesorze.
- Nie ma za co.
Hermiona przyjrzała się swojej
zniszczonej dzielnicy. Policja była już na miejscu i ciekawscy mugole
obserwowali ich śledztwo. Odwróciła się do nauczycielki.
- Jak wejdziemy do mojego domu?
- Rzucę na nas zaklęcie Kameleona.
Wślizgniemy się do pani domu. Nikt nie powinien nic zauważyć.
Hermiona przytaknęła.
- Illusio! – rzuciła Minerwa, machając
różdżką.
Ruszyły do przodu i weszły do domu,
mijając policjantów, którzy nie zwrócili na nie uwagi.
W środku Hermiona skierowała się w
stronę telefonu i wykręciła numer. Zerknęła na zegarek.
- Jest dziesiąte… Czyli w Ameryce…
Czwarta rano. Obudzę ich, ale jak trzeba… Halo, dzień dobry. Proszę połączyć
mnie z pokojem państwa Granger. Tak, wiem, że jest wcześnie, ale to pilne.
Jestem ich córką, Hermiona Granger. Dziękuję.
- Halo…
- Mamo, to ja.
Pani Granger natychmiast się rozbudziła
i zaczęła martwić. Hermiona nigdy nie dzwoniła, chyba że coś się stało.
- Miona! Co się stało?
- Nic… W zasadzie… Nasza dzielnica
została zaatakowana wczoraj wieczorem przez Śmierciożerców i Voldemorta…
- Nic ci nie jest?
- Nie, miałam wsparcie. Zniszczyli całą
dzielnicę. Lepiej żebyście przedłużyli swój pobyt w Stanach. Voldemort będzie
was szukał i…
- Są jakieś ofiary?
Hermiona się zawahała.
- Eee… Wszyscy nie żyją. Ale Amelie de
Chatres przeżyła. Zabraliśmy ją ze sobą do Hogwartu.
- My?
- Tak. Profesor Snape i ja.
- Profesor Snape? To ten, którego nie
cierpisz?
- Tak, to on. Dzięki niemu przeżyłam i
Amie go uwielbia. Słuchaj, musicie zostać w Stanach. To zbyt niebezpieczne,
żebyście tu wrócili.
- Powinnam o tym porozmawiać z twoim
tatą…
- Mamo, jeśli wrócicie do Londynu…
- Wyślemy ci sowę, żeby cię uprzedzić.
Nie martw się o nas.
- Znajdziesz Dziurawy Kocioł?
- Tak, nie przejmuj się, okej?
- Okej. To na razie mamo. Uściskaj tatę
ode mnie.
- Możesz na mnie liczyć. Bądź ostrożna, kochana
Mionko.
- Obiecuję.
Mama Hermiony się rozłączyła i
wstrząsnął nią szloch. Jej mąż, który został obudzony telefonem, zwrócił się do
niej.
- Co się stało?
- Nasza dzielnica została zaatakowana
przez tego czarodzieja, który szuka kolegi Hermiony… Harry’ego Pottera. Wszyscy
nie żyją, oprócz małej de Chatres’ów. Nasza córka prosi nas o nie wracanie na
razie do Anglii.
- Chodź, uspokój się, znajdziemy jakieś
rozwiązanie…
To najpierw czepialskie błędy :P
OdpowiedzUsuńChyba byłaś głodna, zjadłaś literkę "A co powinnam robić?"
"Dzięki temu, że nie widziała, kto ją ratuje, komu zawdzięcza mu życie, przylgnęła ciasno do niego." mu życie, chyba bez muuuu ;)
Nie mogę się "napatrzeć" na Severusa z tą małą, to jest takie awwwww!
Ciekawa jestem, co zrobią rodzice Miony no i jak się potoczy ta cała historia :D
Uściski :)
Miona ^^