snape

snape

piątek, 3 października 2014

Rozdział 2: Sierota

No i jest rozdział drugi! Strasznie się nad nim namęczyłam, ale warto było, bo (moim skromnym zdaniem) jest o wiele ciekawszy od pierwszego. Nie przyzwyczajajcie się do tak szybkiego dodawania notek, bo nie wiem czy w późniejszym czasie będzie tak samo... 
Miłego czytania! :)
Cherelock


Rozdział 2: Sierota

Hermiona spojrzała na profesora, kołysząc Amie uspokajająco.

- Co ma pan zamiar zrobić?

- Zostawi się ją w sierocińcu i wrócimy do Hogwartu.

Hermiona zaskoczona spojrzała na niego z wyrzutem.

- Nie ma takiej opcji. – odpowiedziała, zapominając, że mówi do swojego nauczyciela.  – Odmawiam zostawienia jej w sierocińcu. Ona jeszcze nie ma trzech lat!

- To pani mnie zapytała, co mam zamiar zrobić!

- Ale nie myślałam, że zdecyduje się pan na coś takiego! Jest pan bez serca… O, zapomniałam! Nie powinnam oczekiwać niczego lepszego po Severusie Snape’ie.

Oczy Snape’a błysnęły gniewnie.

- Nie zapominaj się…

- Bo co? Odejmie mi pan punkty? Zabieramy ją ze sobą do Hogwartu.

- Ty chyba nie mówisz poważnie? To mugolka…

- Odmawiam zostawienia jej tutaj, profesorze Snape! Czy się to panu podoba, czy nie!

Amie zaczęła płakać w ramionach Hermiony.

- Dlaczego krzyczysz?

- Och Amie, przepraszam… - powiedziała łagodnie, rzucając Snape’owi ponure spojrzenie.

Dziewczynka podniosła swój wzrok na profesora Snape’a i nieoczekiwanie wyciągnęła ręce w jego stronę. Hermiona spojrzała na nią.

- Chcesz iść z nim?

- On jest mily.

Hermiona, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, podała mu Amie, ale odmówił wzięcia jej na ręce.

- Ona domaga się pana.

- Granger…

Amie zaczęła znowu płakać.

- Przez pana płacze. – powiedziała, wpychając mu Amie w ramiona.

Severus przyglądał się jej przez chwilę. Przestała płakać i ułożyła swoją główkę na jego ramieniu. Włożyła kciuk do buzi i zasnęła. Hermiona skrzyżowała ręce na piersiach.

- Więc nadal chce ją pan zostawić w sierocińcu?

Severus zmroził ją spojrzeniem.

- Wracamy do Hogwartu. Chwyć mnie za ramię.

Posłuchała się go i aportowali się do Hogsmeade. Drogę do Hogwartu przebyli w ciszy, a Severus niósł Amie na rękach.

- Późno już. – zauważyła Hermiona.

- Dyrektor mnie oczekuje.

Hermiona potaknęła.

Sala Wejściowa Hogwartu była ciemna i cicha. Gryfonka nie była przyzwyczajona do widoku szkoły tak dziwnie spokojnej. Severus bez słowa skierował się w stronę gargulca, który strzegł wejścia do gabinetu dyrektora. Wymamrotał hasło i posąg ukazał przejście.

Hermiona podążyła za nim.

Profesor McGonagall również była tam obecna. Wyglądała na zdziwioną, widząc Severusa z małą na rękach.

- Dobry wieczór profesor McGonagall, profesorze Dumbledore. – przywitała się Hermiona.

- Panna Granger… Więc to panią Voldemort zaatakował tego wieczoru.

- Tak. Całkowicie zniszczył całą moją dzielnicę, ale jest tu jedna ocalała. Muszę państwu podziękować, bo gdyby nie profesor Snape, już byłabym martwa.

- Baliśmy się, że coś takiego może mieć miejsce. Kiedy doszły mnie słuchy o ataku na Ministerstwo, natychmiast wysłałem Minerwę do Nory i Severusa do pani.

Hermiona przyjrzała się Dumbledore’owi . Wyglądał na bardzo zmęczonego i starszego niż zwykle. Severus odłożył swój ciężar na fotel. Lekko się poruszyła, ale nie obudziła się.

- Znalazłem ją zamkniętą w szafce w jednym z domów. Jej rodzice zostali zamordowani przez Śmierciożerców. Gdy mnie zobaczyła, strasznie krzyczała i użyłem wszystkich dostępnych mi środków, by uwierzyła, że nie chcę jej zrobić krzywdy, a Granger nalegała, żeby ją tutaj zabrać.

- Znam ją. Nazywa się Amelie de Chatres, ma trzy lata. Po traumie, jaką przeżyła to nie byłby najlepszy pomysł, żeby ją tam zostawić albo oddać do sierocińca. Mogę się nią zaopiekować. Ufa mi.

- Jednakże to mugolka… - zaczęła Minerwa.

- Niech mi pani wybaczy, że przerywam, pani profesor, ale osoby przez nas nazywane mugolami nie są pozbawione potencjału magicznego. Ich magia nie obudziła się, to wszystko. Według niektórych, może ona się rozwinąć. Jak w takim razie wytłumaczyć to, że jestem czarownicą? Jeśli Amelie będzie tutaj mieszkać, jej magia może się obudzić. Tak czy siak, nie zostanie ze mną tutaj dłużej niż roku. Potem zabiorę ją ze sobą.

- Pani intencje są bardzo szlachetne, panno Granger. – powiedział Dumbledore. – Jednakże nie możemy pozwolić, aby uczennica, zwłaszcza Prefekt Naczelna miała dziecko pod opieką. To fatalne wpłynie na twoją naukę.

- Zapewniam pana, że nie.

- Przykro mi, panno Granger, ale odpowiedź brzmi nie.

- Amie nie ma zaufania do nikogo innego… - błagała rozpaczliwie.

Dziewczynka w tym momencie się obudziła. Rozejrzała się wokół i, dostrzegając Albusa i Minerwę przed sobą, skuliła się, zaczęła płakać i wołać Hermionę.

- Miona…

- Amie, jestem tutaj… - powiedziała Hermiona, biorąc ją na ręce.

- Kim oni są?

- Te osoby są miłe. Chcą nam pomóc. Prawda profesorze Dumbledore?

Albus spojrzał na Minerwę i Severusa, którzy wzruszyli ramionami.

- Myślę, że nie mamy wyboru, profesorze. – powiedział Severus.

Na dźwięk jego głosu, Amie wyrwała się Hermionie i podbiegła do niego, uczepiając się do jego nogi. Severus z westchnieniem podniósł ją i dziewczynka wtuliła się ufnie w niego. Hermiona uśmiechnęła się ironicznie.

- Nasz mały aniołek przywiązał się do swojego wybawcy. – powiedziała.

- Najwyraźniej. – przytaknął Dumbledore z uśmiechem błąkającym się pod jego niebieskimi oczami.

Severus rzucił mu mroczne spojrzenie. McGonnagall zainterweniowała.

- Oto rozwiązanie problemu. Severusie, ty możesz zaopiekować się tym dzieckiem.

- Nawet o tym nie myślcie!

- Pozwól mi skończyć. Regulamin zakazuje pannie Granger opieki nad dzieckiem, ale nauczyciel może mieć dziecko pod opieką. Zakwaterujesz Amelie u siebie i panna Granger będzie mogła się nią opiekować w swoim wolnym czasie.

- Proszę, problem rozwiązany. – zaaprobował Dumbledore.

- Albusie! – zaprotestował Severus. – Nie mogę…

- Chyba nie chcesz zostawić panny de Chatres na pastwę losu, prawda? Panno Granger, został tydzień do rozpoczęciem roku szkolnego. Proponuję, żeby została pani tu na ten czas, aby opiekować się panną de Chatres , a do tego czasu zamieszka pani w swoich pokojach Prefekt Naczelnej.

- Bardzo panu dziękuję. Jutro uprzedzę Harry’ego i Rona, żeby się o mnie nie martwili. Mogę pana jeszcze o coś prosić, dyrektorze?

- Słucham.

- Czy mogę zabrać Amie do siebie na ten tydzień?

- Oczywiście! Minerwo, zaprowadź proszę pannę Granger do jej pokoi i pokaż ej wszystko.

Hermiona wzięła Amie na ręce i opuściła gabinet dyrektora z profesor McGonnagall.

Albus odwrócił się w stronę Severusa, który wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować. Kolejny raz Albus podjął jakąś decyzję, nie pytając go o zdanie.

- Nie rób takiej miny, Severusie! To najlepsza opcja dla tej biednej małej.

- Wątpię.

- Wszyscy byliśmy tego świadkami! Ta mała całkowicie ci ufa. Przeszła szok i zostawienie jej, tak jak chciałeś to zrobić, wyrządziłoby jej wielką krzywdę. Jest bardzo wrażliwa. Skoro może odzyskać jakąkolwiek równowagę poprzez kontakt z tobą, oczywiście z pomocą panny Granger, to tego jej życzę z całego serca.

- Zapomniałeś o pewnym detalu. Granger będzie musiała przebywać dość często w moich kwaterach. Pomyśl o konsekwencjach, jakie to spowoduje!

Albus uśmiechnął się. Severus zaakceptował opiekę nad Amelie bez żadnego sprzeciwu. Wygrał tę potyczkę.

- Severusie, myślę poważnie o zajęciu przez ciebie stanowiska profesora Obrony Przed Czarną Magią. Do teraz nie znalazłem nikogo na te miejsce, a Remus Lupin nie chce wrócić.

- A co z Eliksirami? – zapytał Severus szczerze zdziwiony propozycją Albusa.

- Pozostaniesz nauczycielem Eliksirów. Pozwól, że wyjaśnię. Jeśli się zgodzisz, zaaranżuję plan lekcji tak, abyś z każdą klasą miał dwie godziny pod rząd, jedną na Obronę Przed Czarną Magią, a drugą na Eliksiry. Jednakże musiałbyś wybrać asystenta z pośród studentów, żeby pomagał ci z nadwyżką pracy. Twój asystent musi być uczniem siódmego roku i musi być zdolny…

- Chyba zaczynam rozumieć, o co ci chodzi. – powiedział Severus. – Granger, tak?

- Dokładnie. Panna Granger jest naszą najzdolniejszą uczennicą i Prefekt Naczelną. Co więcej, będąc często w twoim towarzystwie, będzie mogła opiekować się Amelie, pomagać tobie w przygotowaniu się do zajęć i poprawianiu prac.

- Co do ostatniego, to wolałbym, żeby zostawiła to mnie. Obawiam się ocen, które mogłaby wystawić swoim przyjaciołom.

- Dlaczego tak sądzisz? Panna Granger jest bardzo odpowiedzialna. Teraz radzę ci udać się na spoczynek. Jest już praktycznie środek nocy.

Severus wycofał się z gabinetu. Albus opadł na fotel, a uśmiech nie schodził mu z ust. Przybycie Amelie wywróciło do góry nogami porządek w Hogwarcie, ale może pomóc Severusowi się zmienić. Jest taki mroczny i niespokojny.

Minerwa pokazała Hermionie pokój Prefekta, który znajdował się nie tak daleko od wieży Gryffindoru i naprzeciwko pokoju jej współlokatora.

- Kto będzie drugim Prefektem ? – zapytała zainteresowana.

- Myślę, że nie będzie pani zadowolona…

- Draco Malfoy?

- Tak. Severus bardzo nalegał na jego kandydaturę na Prefekta Naczelnego. Sądzę, że nie brał pod uwagę, że najlepszą uczennicą Hogwartu jest Gryfonka i, że to ty zostaniesz Prefektem Naczelnym…

- Nie boję się go. Malfoy musi zachowywać się spokojnie podczas tego roku.- odparła Hermiona. – Nie mam zamiaru znosić żadnych obelg pod moim adresem.

- Proszę się nie martwić. Wie pani, że może na mnie liczyć w razie problemów.

Hermiona spojrzała na Minerwę ze zdziwieniem. Jej opiekunka ma zamiar bronić jej przed Malfoy’em? Dobrze wiedzieć.

Ułożyła Amelie na swoim łóżku.

- Gdzie będzie pani spała?

- Na kanapie. Jutro umieszczę łóżeczko dla dziecka obok mojego, by czuwać na Amie.

- Niech pani jutro poinformuje swoich rodziców.

- Tak. Już i tak umierają ze strachu dlatego, że jestem tak blisko Harry’ego. Po dzisiejszym ataku, spanikują.

- Prozę nie żartować, panno Granger.

- A co powinna robić, pani profesor? Płakać? To nie w moim stylu. Harry potrzebuje zarówno mnie jak i Rona, a panikując nie pomożemy mu w żaden sposób.

- Jest pani odważna, panno Granger. To dzięki takim osobom jak pani, uda nam się pokonać Czarnego Pana.

- Dziękuję, profesor McGonagall.

- Dobranoc, panno Granger.

- Dobranoc, pani profesor.

Hermiona obudziła się z powodu płaczu, który dochodził z sypialni. Wstała i podążyła w tamtym kierunku. Amelie rzucała się w łóżku, krzycząc i płacząc.

- Mamusiu! Tatusiu! Aaaaaa!!!
- Amie! Obudź się! Kochanie, masz koszmar!

Amelie poderwała się, budząc, ale nie rozpoznała miejsca, gdzie się znajduje i zaczęła płakać jeszcze bardziej. Hermiona wzięła ją na ręce.

- Amie, cicho, jesteś już bezpieczna.

- Chcem zobacyć milego pana…

- Profesora Snape’a? Chcesz go widzieć?

Kiedy dziewczynka spojrzała na nią bez zrozumienia, Hermiona powtórzyła.

- Pan, który cię uratował, nazywa się Severus Snape.

- Sev…

- Możesz na niego mówić Sevcio, jeśli chcesz. – oznajmiła Hermiona pod wpływem chwili.

Po tym wszystkim, pomyślała Hermiona, nie powinna go nazywać profesorem Snape’em.

- Chodź, pójdziemy do niego.

Amelie wyszła z Hermioną z pokoju, ściskając ją za szatę.

Severus nie spał, wiedząc, że traci cenne godziny snu. Rozmyślał nad wydarzeniami ubiegłego wieczoru. Chociaż ciężko mu było przyznać, był związany z Amelie de Chatres i zaakceptował opiekę nad nią, mimo że nie miał za bardzo wyboru.

W przeciwieństwie do ciągłego znoszenia Granger… Była strasznie nieznośna i bezczelna w całej swojej okazałości. Ewidentnie Potter i Weasley mają na nią zły wpływ. Będąc nauczycielem, zauważał zmiany, jakie zachodzą w uczniach od dzieciństwa do dorosłości. Potter i Weasley byli przekonani o swojej wspaniałości, zwłaszcza Potter. Zawsze arogancki i lekceważący regulamin, tak samo jak ojciec, James Potter. Weasley wspierający Pottera we wszystkich przygodach, tak samo buntowniczy jak jego bracia, bliźniacy Weasley. Jeśli chodzi o Granger… Mózg Złotego Trio. Bez niej, wszystkie ich plany ległyby w gruzach. Dzięki swojej encyklopedycznej wiedzy zawsze wyciągała ich z najgorszych sytuacji. Nie mógł marzyć o lepszym asystencie. Oczywiście, gdyby nie Amelie, musiałby wybrać Malfoy’a. Już od dawna musi popierać jego arogancję i wyższość czystej krwi. Był faworyzowany przez ostatnie lata, ale teraz będzie rywalizował z genialną Gryfonką. Jeśli Malfoy zostałby wybrany, trio musiałoby zacząć się martwić, wiedząc, że jest protegowanym swojego profesora. Kolejny powód, aby go nie brać na asystenta.

Jego rozmyślania skupiły się na Granger. Była więcej niż inteligentna, była utalentowana w każdej dziedzinie. W tym wieku, jej wzrok stracił na beztrosce dziecinności, ustępując miejsca dojrzałości, kiedy stanęła naprzeciwko takiemu zagrożeniu jak Voldemort. Tego wieczoru powinna zginąć, stając z nim twarzą w twarz. Wysłał w jej kierunku Cruciatusa, strącając z miotły i powodując, że spadła w pustkę. Gdyby nie jego refleks, żeby rzucić zaklęcie Kameleona i czar lewitujący na siebie, aby ją złapać, zginęłaby. Dzięki temu, że nie widziała, kto ją ratuje, komu zawdzięcza życie, przylgnęła ciasno do niego. Zmieniła się znacznie: jej długie włosy opadły na plecy, a ona całkowicie się rozluźniła, nie puszyły się jak zwykle, tylko były uroczo falowane…

Pukanie do drzwi wyrwało go z myśli, w które niebezpiecznie się zagłębił. Wstał, aby otworzyć.

Amelia wolała się przejść, więc po drodze zaciekawiona podziwiała zbroje i dekoracje zamku. Nie martwiła się, wiedząc, że Hermiona jest obok. Gryfonka zapukała do drzwi profesora Snape’a, a on otworzył kilka sekund później. Znalazła się naprzeciwko umięśnionego torsu w czarnej koszulce, więc odwróciła wzrok, czerwieniąc się przy tym po cebulki włosów. Okrzyk radości przywrócił ją do rzeczywistości.

- Sevcio! – zawołała Amelie, rzucając się w kierunku nóg Severusa.

Severus zmarszczył brwi i spojrzał na Hermionę, która uśmiechała się niewinnie. Zbyt niewinnie.

- Zakładam, że to ty wymyśliłaś to błazeńskie zdrobnienie?

Hermiona przytaknęła.

- Tak… Amelie nie zna pana imienia… I nie mogła wymówić Severus, więc… Nie będzie przecież mówić do pana profesor Snape!

- Co tu robicie tak późno?

- Miała koszmar i chciała pana widzieć.

Severus skierował wzrok na Amelie.

- Mogem tu spać?

- Nie jestem pewny, czy to dobry pomysł.

Amelie spojrzała na niego, nie rozumiejąc. Hermiona zainterweniowała.

- Jeśli lepiej się czuje z panem, to może…

- Nie.

- Ale… Nie może jej pan tego zabronić! Ona pana potrzebuje.

Amelie wychyliła się zza jego spodni.

- Mogem tu spać?

Spojrzała na niego wielkimi niebieskimi oczami.

- Przecież i tak za tydzień będzie tu mieszkać.- zakończyła Hermiona, wzruszając ramionami.

Severus westchnął zrezygnowany.

- Dobrze. Niech będzie. Amelie, chodź.

Wziął ją za rękę i ułożył w swoim wielkim łóżku. Amelie westchnęła, przytuliła się do poduszki większej od niej samej, wepchnęła do buzi kciuka i natychmiast zasnęła.

Hermiona uśmiechnęła się.

- Myślę, że ona całkowicie pana zaakceptowała.

- Kiedy będę potrzebował twojego zdania, Granger, dam ci zna. Do tego czasu się zamknij.

- Ma pan zły humor. – stwierdziła.

- Zauważyłaś w oparciu o swoją inteligencję?

- Nie musi być pan taki nieuprzejmy! – wymamrotała zirytowana Hermiona.

Opuściła komnaty, nie oglądając się za siebie, ale nie trzasnęła drzwiami, żeby nie zbudzić Amelie.

Następnego ranka Hermiona obudziła się, bo ktoś ją głaskał po policzku. Otworzyła oczy i zobaczyła niebieskie spojrzenie dziewczynki. Uśmiechnęła się.

- Witaj Amie!

- Miona!

Amelie rzuciła jej się w ramiona i dała buziaka w policzek.

- Gdzie jest profesor Snape?

- Sevcio ceka na ciebie!

Hermiona wstała, ale nie miała zamiaru się ubierać. Wzięła po prostu szlafrok, żeby trochę się zakryć. Weszła do salonu.

- Dzień dobry profesorze Snape. – przywitała się chłodno.

- Amelie upominała się o ciebie.

- To miło z pana strony, że się nią pan zaopiekował!

Poczuła szarpnięcie za szlafrok i opuściła wzrok, unosząc kąciki ust w uśmiechu.

- Co jest?

- Glodna!

- Okej. Pozwól mi się ubrać i dołączę do ciebie w Wielkiej Sali. Pójdziesz tam z profesorem.

- Tak!

Amelie podreptała beztrosko do Severusa i Hermiona zauważyła, że ciągnie za sobą wielką poduszkę.

- Co ona robi z tą poduszką, która jest większa od niej?

- Nie chciała jej puścić rano. – wyjaśnił Severus. – Zdecydowałem jej ją zostawić.

- Rozumiem… Dobrze, dołączę do was w Wielkiej Sali

Kiedy się pojawiła, zauważyła obecność kilku nauczycieli. Przywitała się z nimi ciepło i z uśmiechem na ustach, a oni złożyli jej wyrazy współczucia z powodu jej przyjaciół mugoli. Amelie kleiła się do Severusa, onieśmielona przez obcych.

Dumbledore zaprosił ją do ich stołu, więc usiadła obok Severusa i wzięła Amelie na kolana. Dziewczynka przycupnęła i Hermiona dała jej płatki, a sama zwróciła się do profesora Dumbledore’a.

- Profesorze Dumbledore, mogłabym prosić pana o przysługę?

- Słucham, panno Granger.

- Chciałabym wrócić do siebie. Muszę zadzwonić do rodziców, by ich uprzedzić i załatwić kilka spraw. Potem chciałabym też zobaczyć się z Ronem i Harry’m, muszą się strasznie martwić.

- Dobrze. Profesor Snape zajmie się panną de Chatres podczas twojej nieobecności,  a profesor McGonagall będzie ci towarzyszyć w wyprawie.

- Dziękuję profesorze.

- Nie ma za co.

Hermiona przyjrzała się swojej zniszczonej dzielnicy. Policja była już na miejscu i ciekawscy mugole obserwowali ich śledztwo. Odwróciła się do nauczycielki.

- Jak wejdziemy do mojego domu?

- Rzucę na nas zaklęcie Kameleona. Wślizgniemy się do pani domu. Nikt nie powinien nic zauważyć.

Hermiona przytaknęła.

- Illusio! – rzuciła Minerwa, machając różdżką.

Ruszyły do przodu i weszły do domu, mijając policjantów, którzy nie zwrócili na nie uwagi.

W środku Hermiona skierowała się w stronę telefonu i wykręciła numer. Zerknęła na zegarek.

- Jest dziesiąte… Czyli w Ameryce… Czwarta rano. Obudzę ich, ale jak trzeba… Halo, dzień dobry. Proszę połączyć mnie z pokojem państwa Granger. Tak, wiem, że jest wcześnie, ale to pilne. Jestem ich córką, Hermiona Granger. Dziękuję.

- Halo…

- Mamo, to ja.

Pani Granger natychmiast się rozbudziła i zaczęła martwić. Hermiona nigdy nie dzwoniła, chyba że coś się stało.

- Miona! Co się stało?

- Nic… W zasadzie… Nasza dzielnica została zaatakowana wczoraj wieczorem przez Śmierciożerców i Voldemorta…

- Nic ci nie jest?

- Nie, miałam wsparcie. Zniszczyli całą dzielnicę. Lepiej żebyście przedłużyli swój pobyt w Stanach. Voldemort będzie was szukał i…

- Są jakieś ofiary?

Hermiona się zawahała.

- Eee… Wszyscy nie żyją. Ale Amelie de Chatres przeżyła. Zabraliśmy ją ze sobą do Hogwartu.

- My?

- Tak. Profesor Snape i ja.

- Profesor Snape? To ten, którego nie cierpisz?

- Tak, to on. Dzięki niemu przeżyłam i Amie go uwielbia. Słuchaj, musicie zostać w Stanach. To zbyt niebezpieczne, żebyście tu wrócili.

- Powinnam o tym porozmawiać z twoim tatą…

- Mamo, jeśli wrócicie do Londynu…

- Wyślemy ci sowę, żeby cię uprzedzić. Nie martw się o nas.

- Znajdziesz Dziurawy Kocioł?

- Tak, nie przejmuj się, okej?

- Okej. To na razie mamo. Uściskaj tatę ode mnie.

- Możesz na mnie liczyć. Bądź ostrożna, kochana Mionko.

- Obiecuję.

Mama Hermiony się rozłączyła i wstrząsnął nią szloch. Jej mąż, który został obudzony telefonem, zwrócił się do niej.

- Co się stało?

- Nasza dzielnica została zaatakowana przez tego czarodzieja, który szuka kolegi Hermiony… Harry’ego Pottera. Wszyscy nie żyją, oprócz małej de Chatres’ów. Nasza córka prosi nas o nie wracanie na razie do Anglii.


- Chodź, uspokój się, znajdziemy jakieś rozwiązanie…

1 komentarz:

  1. To najpierw czepialskie błędy :P
    Chyba byłaś głodna, zjadłaś literkę "A co powinnam robić?"
    "Dzięki temu, że nie widziała, kto ją ratuje, komu zawdzięcza mu życie, przylgnęła ciasno do niego." mu życie, chyba bez muuuu ;)
    Nie mogę się "napatrzeć" na Severusa z tą małą, to jest takie awwwww!
    Ciekawa jestem, co zrobią rodzice Miony no i jak się potoczy ta cała historia :D
    Uściski :)
    Miona ^^

    OdpowiedzUsuń