Hmm... Sama nie wiem... Niby czytam to po raz enty i nie widzę żadnych błędów, ale jakiś kijowy mi wyszedł chyba ten rozdział. Oceńcie sami!
PS Komentarze nie bolą, a tak, to widzę, że chociaż ktoś to czyta, a nie tylko wchodzi na bloga!
Doceń pracę = skomentuj!
PS2 Czy mi się tylko wydaje, czy strasznie krótki ten rozdział?
Harry i Ron byli bardzo niespokojni. Od
kiedy wczoraj wieczorem zjawiła się u nich McGonagall, martwili się o Hermionę.
Harry musiał się powstrzymywać przed pójściem, odnalezieniem Voldemorta i
uratowaniem przyjaciółki. Wysłał Hedwigę z wiadomością, ale do tego czasu nie
wróciła.
Siedział przy stole w kuchni razem z
Ronem i Ginny, ale nie mógł nic przełknąć. Molly Weasley próbowała go uspokoić.
- Zobaczysz, jestem pewna, że wszystko u
niej w porządku. Jeśli coś się stało…
- Znajdę Voldemorta i sprawię, że
zapłaci.
- To nie jest najlepszy pomysł. –
dołączyła się Ginny. – Voldemort chce cię dopaść, to pewne.
Właśnie w tej chwili, ktoś zapukał do
drzwi i profesor McGonagall oraz Hermiona weszły do kuchni. Harry i Ron skoczyli
na równe nogi i zaczęli ściskać przyjaciółkę.
- Nic ci nie jest! – stwierdził Ron z
ulgą.
- Hermiono, napędziłaś nam stracha. –
wymamrotał Harry.
- Dzięki chłopaki. – wydusiła ściskana
Hermiona.
Puścili ją, a ona się uśmiechnęła.
- To dzięki profesorowi Snape’owi. Bez
niego byłabym już martwa.
Chłopcy skrzywili się.
- On uratował ci życie?
- Tak. I teraz, mieszkam w Hogwarcie
przez ostatni tydzień wakacji. Mam wam mnóstwo rzeczy do opowiedzenia!
- Panno Granger. – przerwała jej
profesor McGonagall. – Nie mamy czasu. Proszę nie zapominać o pannie de
Chatres, która czeka.
Harry, Ron i Ginny spojrzeli na
Hermionę.
- Kim ona jest? – zapytała Ginny.
- Jednym z problemów w tej chwili. –
odpowiedziała Hermiona z uśmiechem. – Ej! Czemu w trójkę nie wpadniecie do
Hogwartu? Byłoby super! Przedstawię wam Amelie… A poza tym, zostałam Prefektem
Naczelnym! Czy to nie cudownie?
- Co? Prefektem Naczelnym? – zawołał
Ron. – A kto jest drugim?
Hermiona spojrzała na profesor
McGonagall i westchnęła.
- Malfoy.
- Co za przypadek. – powiedział Harry. –
I pewnie Snape nie miał z tym nic wspólnego?
- Profesor Snape.- poprawiła go Minerwa
z naganą w głosie.
- Jak pani woli. Ja się zgadzam na
podróż do Hogwartu. Ron?
- Taak! Mając cały zamek dla siebie
przez tydzień, to świetne! Ginny, idziesz z nami?
Ginny spojrzała na swoją matkę.
- Mogę?
- Oczywiście kochanie!
- Więc idę!
Minerwa uśmiechnęła się. Czwórka jej
ulubionych uczniów nigdy jej nie zawodziła, nawet teraz. Wyjęła różdżkę z
kieszeni szaty i wycelowała nią w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Portus!
- Musimy się tam dostać świstoklikiem. –
wyjaśniła Hermiona.
Harry westchnął. Nie lubił transportów
magicznych, z czego szczególnie proszku Fiuu, Błędnego Rycerza i świstoklików.
Wolałby się aportować, w końcu mieli po siedemnaście lat, ale nie zdali kursu.
McGonagall wyciągnęła w ich stronę zaczarowaną książkę.
- Raz, dwa, trzy…
Poczuli charakterystyczne szarpnięcie w
okolicy pępka i kilka chwil później wylądowali przy bramie Hogwartu. Profesor
McGonagall przepuściła ich przez nią i udali się w stronę zamku. Hermiona
skierowała się od razu do swojego pokoju Prefekta, a gdy przyjaciele tam dotarli nie mogli uwierzyć własnym oczom.
- Niezły ten twój pokój! – zawołał
Harry.
Pomieszczenie, w którym się znajdowali, było
obszernym salonem z wielkim okrągłym stołem pośrodku, przy którym Hermiona
mogła odrabiać prace domowe i zapraszać przyjaciół na herbatę. Obok znajdowała
się osobna łazienka i duża sypialnia z podwójnym łóżkiem z baldachimem.
- Łazienka nie ma prysznica. – uściśliła
Hermiona. – Ale, jeśli chcę się wykąpać, jest łazienka, którą dzielę z
Malfoy’em. Myślę, że odpuszczę sobie kąpiele w tym roku.
- Masz całkowitą rację. – potwierdził
Ron.
- Szkoda. To ta łazienka, z której
używałem podczas czwartego roku, żeby rozwiązać drugie zadanie. – powiedział
Harry.
- Rozgośćcie się! Pójdę po Amelie!
Trójka nastolatków nie miała pojęcia, o
kim ona mówi. Hermiona przygotowała i podała im herbatę, a potem wyszła i
skierowała się do kwater Snape’a.
Amelie bawiła się swoją poduszką, kiedy
Snape otworzył Hermionie drzwi. Dziewczynka wstała, podbiegła do Gryfonki i
rzuciła jej się w ramiona.
- Była grzeczna? – zapytała Hermiona.
- Nie słyszałem jej cały ranek. Jeśli
zajmiesz się nią po południu, będę mógł przygotować się do lekcji.
- Nie ma problemu. Harry, Ron i Ginny są
tutaj. Przedstawię ją im.
- Tylko, jeśli mają czas ją oswajać.
Nawet Dumbledore nie zdobył jej zaufania. Moim zdaniem Potter i dwójka
Weasley’ów nie mają szans.
- Zobaczymy!
Spuściła wzrok i zwróciła się do Amelie.
- Idziesz ze mną? Mam dla ciebie
niespodziankę.
- Tak!!
Amelie, jak zwykle, ciągnęła za sobą
swoją poduszkę. Hermiona zastanowiła się przez chwilę.
- Nie chcesz zostawić tej poduszki u
profesora Snape’a?
- Ne! – odpowiedziała Amelie, kręcąc głową
energicznie.
- Dobrze… Jak chcesz. Profesorze, czy
może ją zabrać ze sobą?
- Nie jest mi do niczego potrzebna. –
odparł, otwierając przed nimi drzwi.
Hermiona westchnęła i spojrzała na
Amelie.
- Idziesz?
- Tak!
Dziewczynka schowała się za nogami
Hermiony, skąd widziała trójkę osób przeszywających ją wzrokiem.
- Nie patrzcie się tak. Jej rodzice
zostali potraktowani zielonym zaklęciem wczoraj wieczorem. Śmierciożercy
zniszczyli moją dzielnicę. Amie i ja jesteśmy jedynymi, które przeżyły. Przedstawiam
wam Amelie de Chatres. Ma trzy latka.
- Biedna mała. – wymamrotała Ginny.
Wstała i zbliżyła się do dziewczynki,
uśmiechając się delikatnie.
- Cześć, mam na imię Ginny. A ty? –
zapytała, mimo że znała odpowiedź.
- A… Amie.
- Jakie ładne imię. Chcesz się ze mną
zaprzyjaźnić?
Amelie zawahała się przez chwilę, a
potem na jej buzi ukazał się wielki uśmiech.
- Chcę! – wykrzyknęła, składając na
policzku Ginny buziaka.
Hermiona uśmiechnęła się rozbawiona.
- Jesteś pierwszą osobą, którą
zaakceptowała po tak krótkim czasie, oprócz profesora Snape’a i mnie,
oczywiście.
- Chcesz powiedzieć, że ona lubi
Snape’a? – wykrzyknął Ron z niedowierzaniem. – Rzucił na nią jakiś urok, czy
co?
- Nie. To on ją znalazł. Był pierwszą
dobrą osobą, którą zobaczyła po tym, co się stało z jej rodzicami.
- Wie o swoich rodzicach? – zapytał
Harry.
Hermiona zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nie miałam odwagi jej powiedzieć.
Ginny wróciła do stołu, a Amie usiadła
jej na kolanach. Hermiona wzięła torbę, którą ze sobą zabrała z domu i
otworzyła ją. Wyjęła z niej trochę zniszczonego pluszowego misia i szmacianą
lalkę.
- Proszę, Amie, to dla ciebie.
- Oj! Jest pienkna! – ucieszyła się,
biorąc lalkę do rączek.
Przytuliła zabawkę do piersi i zaczęła
głaskać misia.
- Dziękuję Miona!
- Nie ma sprawy, kochanie.
- Kto to? – zapytała Amelie, patrząc na
Harry’ego i Rona.
- To jest Harry i Ron. – odpowiedziała
Hermiona. – Są moimi przyjaciółmi.
Amelie spojrzała na nich z powagą. Harry
i Ron uśmiechali się skrępowani.
- Okej. – powiedziała, wzruszając
ramionami.
Spojrzała na Hermionę, a potem na
prezenty.
- Miona, gdzie jest mama?
Gryfonka nie odpowiedziała. Nie mogła.
Harry podniósł się i przybliżył do Amelie, kucając obok niej.
- Twoja mama i twój tata są w miejscu
pełnym aniołków i czuwają nad tobą.
- Czemu nie wzięli mnie ze sobą?
- Bo nie mogli. Są razem z moimi
rodzicami.
- Twój tata i twoja mama są z aniołkami?
- Tak. I chronią mnie. Jestem pewny, że
twoi rodzice są z moimi i, że cieszą się, że możemy się poznać.
Amelie spojrzała na niego z oczami
pełnymi łez. Hermiona zareagowała.
- Powiedzieli mi także, abym się tobą
opiekowała, tak, jakbyś była moją młodszą siostrzyczką.
Amelie przyjrzała się Harry’emu i
dotknęła jego blizny. Czarnowłosy zadrżał pod tym dotykiem.
- Boli?
- Nie. To tylko blizna, która powstała…
Jak się przewróciłem.
- Twoi rodzice zostawili cię ze mną?
- Tak.
- Więc zostaniesz ze mną jak Miona i
Sevcio?
- Tak. – odpowiedział Harry, pytając się
sam siebie, kim jest Sevcio… Severus Snape?
Jego myśl była tak komiczna, że zaczął
się śmiać.
Hermiona przewidując, z czego się
śmieje, zaczęła wyjaśniać.
- Tak mówi na niego Amie. Nie dała rady
wymówić Severus, a nie będzie się zwracać do niego po tym wszystkim profesor
Snape.
- Masz całkowitą rację Hermiono. –
powiedział Harry. – Więc, Amie, jesteśmy przyjaciółmi?
- Tak! Jak twoi i moi rodzice są z tego
powodu scęśliwi!
- Jestem tego pewien.
Hermiona, Ron i Ginny byli zaskoczeni,
jaką wrażliwością wykazał się Harry, wyjaśniając Amelie odejście jej rodziców. W
końcu sam też był ofiarą Voldemorta.
Spędzili resztę dnia na rozmawianiu ze
sobą, a Amelie bawiła się na dywanie swoją poduszką, misiem i lalką.
Późnym popołudniem przyszedł Dumbledore.
Amelie natychmiast schowała się za Hermioną, a Albus uśmiechnął się do
wszystkich radośnie.
- Widzę, że dołączyliście do nas. Harry,
bolała cię ostatnio blizna?
- Nie. Zeszłoroczne lekcje Oklumencji
bardzo się przydały. Żadnych wizji.
Po porażce na lekcjach ze Snape’em
podczas piątego roku, Dumbledore postanowił sam uczyć Harry’ego Oklumencji rok
później i chłopak był w tym teraz o wiele lepszy.
- Dobrze słyszeć. – powiedział
Dumbledore.
- Mógłbym o coś pana prosić, dyrektorze?
– zapytał Harry. – Chciałbym, razem z Ronem i Hermioną, zdać kurs na aportację,
jeśli możemy.
- Świetny pomysł! – ucieszyła się
Hermiona.
- Nie wiem, czy to nie będzie za duże
obciążenie dla was. Macie w tym roku OWTM’y.
- Jeśli dobrze wszystko rozplanujemy, to
poradzimy sobie. – wyjaśniła Hermiona.
- Zobaczę, co da się zrobić. – odparł
Dumbledore. – Ale… Pomiędzy zajęciami, Quidditch’em, OWTM’ami, pani obowiązkami
Prefekt Naczelnej, panno Granger i panną de Chatres, możecie temu nie podołać,
obojętnie czy to rozplanujecie, czy nie.
Nie powiedział jeszcze o jednej roli,
którą Hermiona będzie musiała odegrać, gdyż bał się, że zacznie panikować.
- Do tego – dodała Hermiona. – mam
zamiar razem z chłopakami potrenować na Animagów w tym roku.
- Radziłbym pani poczekać z rozpoczęciem
tych projektów do czasu otrzymania planu lekcji, panno Granger.
- Oczywiście, profesorze. Tak zrobię.
- A właśnie, dyrektorze. – zaczął Harry.
– Znalazł pan nowego nauczyciela Obrony?
- Prawdę mówiąc tak. Ale dowiecie się,
kim jest pierwszego września, tak jak reszta. Nawet panna Granger tego nie wie.
- To ktoś, kogo znamy? – zapytał Ron.
- Tak.
- Więc w takim razie, nie ma się o co
martwić! – zakończył Harry.
Albus zachichotał wewnętrznie. Harry,
Ron i Ginny powinni zacząć się martwić, podobnie jak reszta Gryfonów, Krukonów
i Puchonów. Hermiona mogła być spokojna, będąc asystentką profesora Snape’a, o
czym jeszcze nie miała pojęcia.
bardzo fajnie zapowiada się blog;) czekam na następną część
OdpowiedzUsuńEli
hej :D fajny rozdział ;3 czekam na kolejny rozdział i życze weny !
OdpowiedzUsuń/ Half blood Angel
*czekam na kolejny , i życze weny !
Usuń/HbA
Świetny blog, bardzo mnie zaciekawił.
OdpowiedzUsuńCodziennie wchodzę kilka razy na bloga by sprawdzić czy nie pojawiło się coś nowego. Trzymam kciuki za dalszą pracę :) Powodzenia i pozdrawiam.
/Niśka :)
wowo blog genialny, pomysł super i sama nie wiem czemu, ale wydaje mi się że nauczycielem będzie Sev. blog bardzo fajnie napisany, masz bardzo energiczny styl pisania, co bardzo lubię. przeczytałam wiele blogów, ale z taki motywem spotkałam się może dwa razy i bardzo się ciesze z czegoś nowego! czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńwielkie dzięki za miłe słowa :) kolejny rozdział w produkcji :D
OdpowiedzUsuńJak zawszę zacznę od czepialstwa :D
OdpowiedzUsuń"Profesor McGonagall przepuściła ich przez nie i udali się w stronę zamku." - skoro przepuściła ich przez bramę to "przez nią"
"Hermiona skierowała się od razu do swojego pokoju Prefekta, a gdy tam dotarli przyjaciele nie mogli uwierzyć własnym oczom." - a gdy przyjaciele tam dotarli
Rozdział chyba wcale nie taki krótki. Zaskoczyła mnie reakcja Harry'ego i to jak odpowiedział małej. To było takie piękne.
Mała Amie jest po prostu słodka i mam wrażenie, że jeszcze wiele dzięki niej może się zdarzyć :)
Dziękuję za to tłumaczenie, bo jak wspominałam wcześniej czuję w kościach, że będzie to doprawdy niebywała historia :)
Pozdrawiam
Miona :)
Już poprawiam :)
UsuńDzięki za zwrócenie uwagi, bo jak sama czytam to już po raz setny to nie widzę takich błędów.
Czy ktoś będzie jeszcze kontynuował tego bloga? Wiesz wybacz, ale czy to ma jakikolwiek sens? Zakładać bloga dla ledwie 3 rozdzałów? Albo jest się sumiennym i się to robi lub przynajmniej daje się znać tym, ktorzy czekają na kolejne rozdziały. Tak się nie traktuje czytelników, ale co ja mogę...świata nie zmienie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
Trafiłam tu przypadkiem, i powiem szczerze że zainteresował mnie ten blog, czasami w oczy rzucają się drobne niedociągnięcia i błędy ale mimo to opowiadanie świetnie tłumaczone. Podziwiam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAlbus...
OdpowiedzUsuń