snape

snape

czwartek, 2 października 2014

Rozdział 1: Atak

No to lecim...

Hermiona podniosła wzrok znad czytanej książki. Słońce już zachodziło. Wzięła swoje okulary słoneczne i przeciągnęła się. Całe popołudnie czytała podręcznik od Transmutacji i dowiedziała się już prawie wszystkiego, co można wiedzieć o Animagach. Wstała i zaczęła wracać do domu. Nagle biała jak śnieg sowa usiadła na jej ramieniu, powodując, że podskoczyła.

- Hej! Cześć Hedwigo! Napędziłaś mi stracha, wiesz?

Sowa zahukała i wyciągnęła swoją prawą nóżkę. Hermiona odwiązała list. Tak jak oczekiwała, był od Rona i Harry’ego.

Cześć Hermiono!

Mamy nadzieję, że nie czujesz się samotnie. To wielka szkoda, że nie mogłaś dołączyć do nas w Norze. Ginny przesyła pozdrowienia, zwłaszcza, że jest jedyną kobietą w domu, nie licząc mamy.
Twoim zdaniem, które z was, Ron czy ty, będzie Prefektem Naczelnym? Ron twierdzi, że to będziesz ty. Ale czemu nie wasza dwójka? Po tym wszystkim, to będzie o wiele łatwiejsze łamać regulamin z dwoma Prefektami Naczelnymi, którzy by mnie kryli.

Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Cały Harry!

Zobaczymy się, tak jak ustaliliśmy, za tydzień na Pokątnej, chyba że się wcześniej zabiję!

Pa, Ron i Harry.

Hermiona się zasępiła. Już minęły dwa lata, od kiedy Voldemort powrócił. Dwa lata, kiedy dręczy Harry’ego. I zabił Syriusza. Na szóstym roku Harry poniósł konsekwencje ryzyka jakim jest zemsta, ale dzięki uwadze Rona i Hermiony oraz opiece Albusa Dumbledore’a i Remusa Lupina, zaczął powoli godzić się z jego śmiercią, czekając na konfrontację z Voldemortem, lecz zostając rozważnym.

Voldemort stał się groźniejszy niż zwykle, klnąc się by zabić Harry’ego i jego przyjaciół, a potem przejąć władzę nad Hogwartem. Hermiona jednak wiedziała, że póki Dumbledore żyje, istnieje nadzieja na pokonanie czarnego maga.

Tego lata, po kolejnej kłótni ze swoim wujkiem dotyczącej jego powrotu do Hogwartu, Harry definitywnie opuścił Dursley’ów, by zamieszkać w Norze z Weasley’ami. Ocenił, że bezpieczniejszy jest wokół doświadczonych czarodziejów.

Hermiona weszła do swojego pokoju, wzięła pergamin i pióro, które zamoczyła w atramencie, by odpowiedzieć na list.

Drodzy Harry i Ron,

Nie, nie czuję się samotnie! Wykorzystuję ten czas na naukę, przygotowując się do lekcji i oczywiście odrabiam prace domowe zadane na nasz ostatni rok. I wy też lepiej swoje zacznijcie robić!
Oczywiście, że chciałam do was przyjechać, do Nory, ale moi rodzice są w Stanach Zjednoczonych i muszę zostać w domu.

Co więcej, mam tutaj przyjaciół mugoli, którzy dotrzymują mi towarzystwa. Widzimy się, jak ustaliliśmy, w przyszłym tygodniu.

Harry nie bądź takim pesymistą!

Ściskam was,
Hermiona.

Przyczepiła liścik do Hedwigi, która od razu odleciała.

Zeszła do kuchni i przygotowała sobie sałatkę z tostami jako szybką kolację.
Zadzwonił telefon, więc Hermiona odebrała.

- Halo… Tak mamo, cześć. Wszystko u was w porządku? U mnie wszystko gra, nie, nie jestem sama i w razie problemów pomagają mi sąsiedzi. Nie mogę się doczekać powrotu do Hogwartu. To mój ostatni rok! Tak, całuję was! Do zobaczenia!

Wróciła do kuchni i zaczęła sprzątać. Ktoś zapukał do tylnych drzwi i wszedł do środka.

- Cześć Jonathan!

- Witaj Hermiono! Moi rodzice zapraszają cię na kolację, żebyś nie jadła sama.

- Dziękuję, ale właśnie zjadłam.

Jonathan był młodym dziewiętnastoletnim chłopakiem, synem sąsiadów Grangerów i kolegą z dzieciństwa Hermiony. Usiadł przy stole w kuchni i wziął do rąk książkę do Transmutacji, którą Hermiona nieopatrznie tam zostawiła.

- Transmutacja zaawansowana, jak zostać Animagiem.- przeczytał.

Hermiona szybko wyszarpnęła mu podręcznik.

- Zapomnij o tym, co przed chwilą przeczytałeś.

- Czego oni was uczą w tym internacie? Okultyzmu, magii?

- Nie… To tylko moje hobby.

- Magia? Hermiono, coś przede mną ukrywasz?

- Nie.

Zawsze jej się udawało tuszować to, że była czarownicą i to nie mogło się zmienić! W tym momencie przez okno wleciała sowa i wylądowała na stole. Jonathan popatrzył na nią przerażony. Hermiona westchnęła.
- Teraz, kiedy czekam na nią od miesiąca.

Odwiązała pergamin. Był zaadresowany z Hogwartu. Przeczytała list bez względu na oszołomienie wypisane na twarzy przyjaciela.

Droga Panno Granger,

Mam przyjemność poinformować Panią, że została Pani wyznaczona na Prefekt Naczelną poprzez swoją Opiekunkę Domu.

Może Pani odmówić przyjęcia stanowiska, ale proszę o poinformowanie mnie o tym przed datą pierwszego września. W razie braku odpowiedzi, przyjmujemy do wiadomości, że zaakceptowała Pani stanowisko.
Wyrazy szacunku,

Minerva McGonagall, Zastępca Dyrektora Hogwartu

Hermiona uśmiechnęła się i usiadła, całkowicie zapominając o Jonathanie.

- Zostałam wybrana na Prefekt Naczelną…

- O czym ty mówisz?

Hermiona spojrzała na chłopaka i jej uśmiech się zbladł.

- Przepraszam! Zupełnie o tobie zapomniałam.

- Miło! Więc zdecydowałaś się wyjaśnić mi, co przede mną ukrywasz?

- Jonathan… Byłoby lepiej…

- Hermiono, jesteśmy przyjaciółmi, prawda?

- Nie wyjeżdżaj mi tu z przyjaźnią, proszę cię bardzo. Jeśli chcesz wiedzieć, to jestem czarownicą. Uczęszczam do Szkoły Magii i Czarodziejstwa.

- Jasne!

- Nie wierzysz mi?

- Magia nie istnieje.

- Czarodzieje komunikują się poprzez sowy.

- Acha, ten gołąb pocztowy…

Krzywołap wszedł do kuchni i zamiauczał. Skierował swój bystry wzrok na Jonathana gotowy do wskoczenia mu na kolana, nie przeszkadzając swojej właścicielce.

- Krzywołap, zostaw Jonathana w spokoju.

Kot spokojnie ociera się o jego nogi.

- Twój kot wałęsał się dziś cały dzień. Pognał do ogrodu de Chatres’ów i bawił się z ich córeczką.

- Kocha dzieci.

- Zmieniłaś temat.

- Powiedziałam ci prawdę. Jestem czarownicą i uczę się w Hogwarcie.

- Więc możesz mi pokazać jakieś sztuczki?

- Nie mogę. Tak długo, jak nie mam dyplomu ukończenia szkoły, nie mogę używać magii poza szkołą.

- Jaka wygodna wymówka!

Hermiona rzuciła mu pochmurne spojrzenie. Wręczyła mu książkę do Transmutacji.

- Czytaj i powiedz mi, czy mówię nieprawdę.

Jonathan otworzył książkę i rzucił na nią okiem. Jego oczy wyrażały niedowierzanie, kiedy ilustracja przedstawiająca mężczyznę nagle zamieniła go w zwierzę. Nie miał żadnego wyjaśnienia dla zaistniałej sytuacji.

- Umiesz się tak zmieniać?

- Jeszcze nie, ale pracuję nad tym, tak jak wszyscy moi znajomi.

- Myślę, że to ciężkie…

Krzywołap zamiauczał i spojrzał w okno. Zapadła już noc. Najeżył się i Hermiona spojrzała na niego.

- Co jest Krzywołapku?

Czerwony promień zbił okno. Hermiona zerwała się z miejsca i przeklęła. Wbiegła na piętro i chwyciła swoją różdżkę. Wracała już na parter, kiedy zobaczyła Jonathana, który wyrywał się dwóm Śmierciożercom. Przed nią pojawił się Voldemort. Spięła się i przygotowała do walki.

- Panna Hermiona Granger.

- Lord Voldemort… Udało ci się mnie znaleźć, mimo zabezpieczeń wokół mojej dzielnicy. Czego ode mnie chcesz?

- Musisz znać odpowiedź, w końcu jesteś błyskotliwą przyjaciółką Harry’ego Pottera.

- Nie dostaniesz mnie. Jeśli mnie zabijesz Harry znajdzie sposób, aby mnie pomścić, tak samo jak w przypadku Syriusza Blacka.

- To nie ja zabiłem Blacka.

- To byli twoi Śmierciożercy, działający pod twoim rozkazem, tak samo jak zabiłeś Cedrica Diggory’ego i Lily oraz Jamesa Potterów! Wypuść mojego przyjaciela i walcz sprawiedliwie choć jeden raz!

- Prawdziwa gryfońskość z pani strony. Uparta, nierozsądna, ale odważna. Drętwota!

Hermiona uniknęła zaklęcia.

- Expelliarmus!

Zaklęcie Hermiony trafiło jednego ze Śmierciożerców, który puścił Jonathana. Uwolnił się i stanął u boku Hermiony.

- Uciekaj, szybko!

- A ty?

- Nie przejmuj się mną!

W tym momencie usłyszeli eksplozję. Hermiona zbladła.

- Coś ty zrobił?

- Niszczę twoją dzielnicę. Avada…

Hermiona złapała Jonathana za rękę i wybiegła z domu. Na zewnątrz zastał ich apokaliptyczny widok. Dwa domy stały w płomieniach, w tym ten Jonathana.

- O nie…

- Jonathan uciekaj szybko. Voldemort chce zabić mnie.

- Ale dlaczego?

Westchnęła i zaczęła biec w stronę składzika, gdzie mogli się schować na chwilę. Zamknęła drzwi i ochroniła zaklęciem.

- Harry Potter, Ron Weasley i ja walczymy przeciwko czarodziejowi, którego przed chwilą widziałeś. Harry go pokonał szesnaście lat temu i dwa lata temu on powrócił. Odżył na nowo, aby móc zabić Harry’ego. Ron i ja jesteśmy jego najlepszymi przyjaciółmi. Voldemort chce mnie zabić, żeby dopaść Harry’ego i jak go znam, jeśli mnie zabije, to Harry i Ron będą chcieli się zemścić, ryzykując swoje życie. Mam nadzieję, że chociaż wytrzymamy do przybycia Aurorów! Pewnie są już w drodze.

- O czym ty mówisz?

- Czekam na pomoc. Posłuchaj mnie, jesteś w niebezpieczeństwie tak długo, jak jesteś ze mną.

- Przypominam ci, że nie mam za dużego wyboru!

Hermiona rozglądnęła się wokół i naprawiła starą miotłę. Wzięła ją do rąk i zaczęła rzucać zaklęcia. Poleci.

- Okej, może to nie Błyskawica, ale nada się w sam raz.

- Nie mów mi, że ta miotła może latać!

- Całkiem dobrze znasz świat czarodziejów.

Drzwi składzika eksplodowały.

- Granger! Po tobie zajmę się Weasley’em.

- W twoich snach! Aurorzy cię zatrzymają, zanim dotrzesz do Nory! Impedimenta!

- Expelliarmus! Avada Kedavra!

Zaklęcie ugodziło Jonathana, który padł przed Hermioną.

- Nie!

- Teraz twoja kolej! Avada…

Hermiona bez wahania, nie przejmując się swoją różdżką, dosiadła miotły i wzniosła się w powietrze. Usłyszała jeszcze za sobą krzyk frustracji Voldemorta. Wytarła łzy, które spływały po jej twarzy i popatrzyła w dół. Krzyk rozpaczy opuścił jej gardło. Cała dzielnica stała w ogniu i była zalana krwią. Większość domów była w ruinie, tylko niektóre jeszcze jako tako stały. Pomyślała o swoich rodzicach i dziękowała niebiosom, że wyjechali do Stanów na wakacje.

Śmierciożercy przegrupowali się przed swoim mistrzem. Tylko dlaczego nikt nie przyszedł jej z pomocą? Voldemort wziął do rąk różdżkę Hermiony i rzucił ją na ziemię. Spojrzał na nią i nagle poczuła, że jest w niebezpieczeństwie.

- Crucio!

Zaklęcie, którego nie usłyszała z powodu odległości, dosięgło jej jak bicz. Krzyknęła i spadła z miotły. Ból w ciele dał o sobie brutalnie znać i objęła się ramionami, aby się ogrzać i uspokoić. Usłyszała krzyk, któremu towarzyszyły dźwięki deportacji. Wylądowała i przytuliła się do umięśnionego torsu mężczyzny, który ją uratował.

- Pozbieraj się, Granger!

Pod wpływem tego głosu zadrżała i oswobodziła się szybko. Podniosła wzrok i napotkała ciemne spojrzenie, które poznałaby wszędzie.

- Profesor Snape…

Zarumieniła się, przypominając sobie w jaki sposób przytulała się do niego. Straciła głowę, ale w końcu uratował jej życie.

- Dziękuję za uratowanie życia… Ale dlaczego przybył pan sam? Aurorzy powinni przybyć przed panem… I Zakon Feniksa…

- Ministerstwo zostało zaatakowane i Zakon pomaga tam Aurorom. Dumbledore bał się, że Voldemort chce odciągnąć naszą uwagę, więc wysłał Minerwę do Nory, a mnie tutaj dla bezpieczeństwa. Najwyraźniej się nie mylił.

- Śmierciożercy i Voldemort myśleli…

- Użyłem…

- Iluzji, aby wierzyli, że przybyli Aurorzy. – dokończyła Hermiona, wywołując w Snape’ie zdziwienie.

- Właśnie. Aurorzy są razem z Zakonem Feniksa.

- A teraz, co robimy? Voldemort zniszczył całą dzielnicę…

Hermiona rozejrzała się wokół  i w oczach zaczęły zbierać jej się łzy. Wszyscy jej znajomi mieszkali tutaj. Dzieci lubiły bawić się na cichej ulicy. Teraz wszyscy nie żyją.

- Nie ociągajmy się. Istnieje ryzyko, że wrócą. Idź po swoje rzecz. Rozejrzę się za jakimiś ocalałymi.

Hermiona zebrała się w sobie i pokiwała głową. Wróciła do domu i poszła do swojego pokoju. Chyba cudem Śmierciożercy nie zniszczyli jej domu. Otworzyła swój kufer i wzięła pudełko, w którym trzymała zapasową różdżkę. Zebrała swoje rzeczy i książki i ułożyła je w kufrze. Krzywołap wyszedł z szafki i zaczął się o nią ocierać.

- O, nic ci nie jest! Tak się cieszę, że cię widzę.

Zmniejszyła swoje rzeczy i wsadziła je do kieszeni swoich dżinsów. Zeszła na dół, wyszła do ogrodu i czekała na profesora. Jej myśli zaczęły biec swoim własnym torem. Jakim cudem zawsze wychodziła ze wszystkiego cała? Profesor Snape uratował ją, gdy spadała z miotły. Dojrzała składzik i zbliżyła się do niego. Ciało Jonathana nadal się tam znajdowało.

- Pomszczę cię, obiecuję. Twoją rodzinę, naszych znajomych, wszystkich pomszczę.- powiedziała spokojne.

Wycofała się i zobaczyła wracającego profesora Snape’a… Miał coś na rękach. Czekała.

- Jest jeden ocalały. – powiedział.

Osoba, która uszła z życiem była owinięta w czarną szatę profesora i Hermiona zauważyła kosmyk blond włosów, które wyślizgnęły się spod materiału. Usłyszała dławiące łkanie.

- To dziecko, które znalazłem w szafce. Musiała się tam schować, kiedy Śmierciożercy zajmowali się jej rodzicami. Krzyczała ze strachu, kiedy ją znalazłem.

Hermiona zastanowiła się przez chwilę.

- W którym domu ją pan znalazł?

Na dźwięk jej głosu, dziewczynka odwróciła głowę, ukazując wielkie niebieskie oczy pełne łez i dziecięcą buzię, którą okalały blond loki. Zaczęła znowu płakać.

- Miona!

- Amie…

Profesor Snape powierzył jej dziecko, które zaczęło się wiercić w jego ramionach. Mała zaczęła się uspokajać w rękach Hermiony. Wtuliła swoją twarzyczkę w jej włosy i Gryfonka zaczęła ją kołysać.

- Spokojnie… To już koniec.

- Gdzie jest mama?

Hermiona i profesor Snape spojrzeli na siebie.

- Znam ją. Nazywa się Amelie de Chatres, nie ma nawet trzech lat. Jej rodzice?

Zaprzeczył ruchem głowy.

- Byli w salonie. Avada Kedavra.


Hermiona poczuła jak coś ucisnęło jej serce. Przytuliła dziewczynkę mocniej do siebie. Kolejny raz Voldemort zrobił z kogoś sierotę.

***
Starałam się bardzo, bardzo. Mam nadzieję, że jakoś wyszło. 
Komentarze mile widziane :).
Cherelock

4 komentarze:

  1. Cóż jako, że czepliwy ze mnie człowiek to się poprzyczepiam. Myślę, że dobrze by było jakbyś pisała bardziej po polsku :P Trochę źle to ujęłam, ale zaraz wyjaśnię o co mi chodzi.
    "Czytała całe popołudnie podręcznik od Transmutacji" jakoś bardziej po polsku mi brzmi "Całe popołudnie czytała..." Ale to tak jakby moja fanaberia więc się nie przejmuj xD
    W liście od Harry'ego powinno być "które z Was" a nie "który", bo tu nie chodzi o samych chłopców ;)

    Więcej uwag raczej nie mam.
    Opowiadanie już mi się bardzo podoba i już mnie wciągnęło. Na końcówce łzy stanęły mi w oczach.
    Dziękuję Ci Kochana, że wzięłaś się za tłumaczenie tej historii, bo coś czuję, że będzie to niezwykła podróż :)

    Jeśli mogę Cie prosić, na moim blogu www.hgxssokrok.blox.pl są różne formy kontaktu do mnie. Będę wdzięczna o powiadomieniach o nowych rozdziałach.
    Pozdrawiam
    Miona22 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miona22 ma racje ;)
    Dodatkowo przećwicz opisy.
    A co do biegu zdarzeń - jest trochę chaotyczny, wszystko dzieje się zbyt szybko.
    I mała uwaga- Gdyby Voldemort napadł by tak Hermionę, nie cackałby się i od razu ją zabił, i wątpię, że zdążyłaby uciec. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do treści, to niestety jestem tylko tlumaczem, ale też zauważyłam pewne mankamenty w opowieści. Jednakże przeczytałam ją całą i z rozdziału na rozdział historia, jak i całość wyglądają o wiele lepiej. Opisy w pierwszym rozdziale są bardzo ubogie w oryginale i dopiero w drugim autorka podciągnęła tę stronę opowieści.
      Mam nadzieję, że pierwszy rozdział nie zrazi was do całej historii i przeczytacie ją do końca.
      Dzięki za słowa krytyki!

      Usuń
  3. Cudo! Też chciałabym znać na tyle dobrze francuski, żeby móc tak tłumaczyć. Cóż w moim wykonaniu prędzej przetłumaczyłabym z niemieckiego :/ ale trudno idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń